Święta a konsumpcjonizm - ile pieniędzy wydajemy co roku i dlaczego tak dużo?
Według raportu opublikowane przez firmę Deloitte 2018 Polacy wydali na święta średnio około 1170 złotych. Czy taka kwota wydana tylko po to, żeby spędzić miło zaledwie 3 dni (i to nie na wakacjach!) nie jest przerażająca? Zobacz, na co wydajemy najwięcej pieniędzy, jak można przyoszczędzić na świątecznych przygotowaniach, a także jak to się stało, że wydawanie pieniędzy stało się głównym atrybutem Bożego Narodzenia.
Gdy jest okazja, Polacy lubią sobie powydawać
Ze wspomnianego badania wynika, że Polacy rozdysponowują świąteczny budżet w ten sposób:
- Prezenty - 532 zł
- Jedzenie - 511 zł
- Spotkania towarzyskie - 125 zł
Tym samym, większość badanych rodaków przyznała, że zazwyczaj przekracza swój budżet o ponad 200 złotych, podczas gdy mieszkańcy innych krajów Europejskich, które również obejmowało badanie Deloitte, nie przejawiają takich tendencji.
Ciekawe jest to, że szeroko pojęty rynek świętuje Boże Narodzenie prawie przez dwa miesiące, niekiedy zaczynając świąteczną ekspansję marketingową już pod koniec października, kiedy nikt jeszcze nie ma ochoty myśleć o mrozie. W samym grudniu natomiast sprzedaż detaliczna rośnie o około 20% w porównaniu z poprzednimi miesiącami.
Na początku było skromnie...
W ciągu setek lat tradycje bożonarodzeniowe bardzo się zmieniały. Według niektórych podań już w III wieku pojawiły się kolędy (pierwszą kolędę prawdopodobnie zaśpiewano w Rzymie) i od tego czasu zwyczaje związane z obchodzeniem Bożego Narodzenia rodziły się powoli, lecz regularnie. Ozdabianie domów na okres świąteczny znane było za to już w XV wieku (jednak biedaczki nie mieli dostępu do tak wyszukanych akcesoriów świątecznych, jak my obecnie).
Wszystko zaczęło ulegać gwałtownej intensyfikacji w 1843 roku, kiedy to Karol Dickens napisał “Opowieść Wigilijną”, w której nakreślił obraz tych świąt jako radosnego, rodzinnego okresu, co sprawiło, że ludzie zaczęli świętować Boże Narodzenie w większym gronie i z większą pompą. Również w tymże roku zaprojektowano i wyprodukowano pierwszą kartkę świąteczną, co zapoczątkowało jedną z ponadczasowych tradycji składania życzeń. Dzisiaj sami Amerykanie wysyłają rocznie prawie dwa miliardy rocznie!
Okazało się to być drogą z górki dla rozwijającego się konsumpcjonizmu, za którym poszło wydawanie nierozsądnych ilości pieniędzy, nawet w przypadku, gdy się ich nie ma - instytucje finansowe szybko zwęszyły łatwy zarobek na zachwyconych świętowaniem ludziach, oferując im kredyty, których spłacanie nierzadko kończy się dopiero przed następnymi świętami. Karuzela się kręci, ale czy nie czas przyjrzeć się jej konstrukcji i wysiąść? Dla dobra własnych finansów, ale i planety, bo nic nie niszczy jej tak, jak konsumpcjonizm bez hamulców.
Od stajenki do wielkich centrów handlowych
Wierz lub nie, ale jeszcze około 150 lat temu pojęcie kupowania dla przyjemności nie istniało. Owszem, ci najbogatsi pławili się w obrzydliwych luksusach, nie spędzali czasu wolnego na zakupach, bo najzwyczajniej w świecie nie mieli gdzie. Ale żyć na najwyższym poziomie już musieli - tego wymagała od nich przynależność do wyższych sfer. Dopiero pojawienie się pierwszych dużych sklepów sprawiło, że wszystko pogalopowało w stronę kompulsywnego wydawania pieniędzy, a oni sami zachwycili się możliwością połączenia oglądania światowych dóbr, wydawania na nie pieniędzy i spontanicznych spotkań towarzyskich pod dachem kilkupiętrowych sklepów.
Pierwsze duże domy towarowe zaczęły powstawać w drugiej połowie XIX. wieku, a za ich prekursora z prawdziwego zdarzenia uznawany jest Le Bon Marche, który wzbogacił serce Paryża w połowie stulecia. Jego popularność eksplodowała bardzo szybko - była to naturalna konsekwencja rozkwitu przemysłu i postępującej industrializacji, a więc ekspresowego wzbogacania się niektórych warstw społecznych. Ludzie zaczęli zarabiać, zaczęli mieć wolny czas, więc mogli pozwalać sobie na więcej.
Coraz to nowe domy towarowe wyskakiwały w światowych miastach jak grzyby po deszczu, więc ich właściciele zaczęli prześcigać się w kreatywnych pomysłach na przyciągnięcie do siebie odpowiedniej klienteli. Narodziły się pierwsze praktyki reklamowe w postaci afiszów rozklejanych na mieście i ogłoszeń drukowanych w lokalnej prasie. Właściciele jednak szukali coraz świeższych pomysłów na ściągniecie ludzi do swoich przybytków - na przykład organizowali specjalne, niemalże magiczne pokazy elektryczności (która w tamtych czasach nie była jeszcze powszechnie dostępnym dobrem), czy inwestowali w budowę schodów ruchomych, co dla dziewiętnastowiecznych mieszkańców Europy było przeżyciem niemal duchowym, a związane z nim emocje były tak silne, że stawiano przy nich specjalne stanowiska z solami trzeźwiącymi dla tych najbardziej “zachwyconych”. Przeznaczali też część swojej powierzchni na wyszukane pokazy artystyczne, spotkania oraz publiczne debaty i w końcu - zaczęli dbać o jak najbardziej atrakcyjną ekspozycję towaru w witrynach.
Jednym z tychże kreatywnych proto-marketingowców był filadelfijski biznesmen, John Wanamaker, który jako pierwszy powiązał wszelkie duże i małe święta z możliwością zarobienia góry pieniędzy, tworząc w ludziach potrzebę kupowania wyszukanych prezentów walentynkowych, obdarowywania rodzicielek dobrami materialnymi na Dzień Matki, czy wydawania fortuny na ozdoby i przebrania halloweenowe. Nie wspominając już o Bożym Narodzeniu! Oczywiście tradycja obdarowywania bliskich istniała od dawna, jednak to Wanamaker sprawił, że myśląc “prezent”, ludzie od razu kierowali swoje kroki do domów towarowych, zamiast przygotowywać podarunki własnoręcznie, czy zamawiać u rzemieślników. Wiązało się to bowiem z dużą oszczędnością czasu i brakiem konieczności biegania po całym mieście - wszystko było w jednym miejscu.
Europejscy przedsiębiorcy bardzo szybko zrozumieli, że Boże Narodzenie jest największą okazją do zarobku, więc w krótkim czasie gmachy ich domów towarowych zaczęły ozdabiać ogromne żywe choinki, bogate dekoracje świąteczne, sznury zachwycających lampek choinkowych, a w samym środku wydarzeń na zakochane w idei świąt dzieci prawie zawsze czekał święty Mikołaj, który wysłuchiwał ich prezentowych marzeń. To wszystko obudziło w większości społeczeństw zupełnie nowy zestaw emocji - niezdrowa ekscytacja związana z Bożym Narodzeniem wiązała się z przyjemnością kupowania, wypiekania i ozdabiania, budując jednocześnie silne skojarzenia na linii święta-konieczne wydatki. A cały świat bardzo szybko to kupił i kupuje do dzisiaj.
No dobrze, ale czy da się konsumować trochę mniej?
Oczywiste jest, że nie jesteśmy w stanie całkowicie uniknąć gorączki świątecznego konsumpcjonizmu, ale zawsze istnieje możliwość ograniczenie naszego udziału w komercyjnej rzeczywistości. Przedstawiamy kilka prostych kroków, które sprawią, że zaśniesz spokojnie - bez stresu, że Twoje umiłowanie do świąt Bożego Narodzenia to kolejna cegiełka do zrujnowania środowiska naturalnego naszej planety.
Kupuj ekologiczne mięso od lokalnych dostawców - nic nie niszczy klimatu tak, jak wielki przemysł produkcji mięsa
- Zainwestuj w całoroczne drzewko choinkowe w doniczce, zamiast co roku kupować świeżo obcięte, które tuż po świętach wyląduje w śmietniku. P.S. Nie musisz go kupować, możesz równie dobrze wypożyczyć.
- Zamiast kupować wątpliwej jakości lampki choinkowe, czy jakiekolwiek akcesoria świetlne, które z trudem przeżywają jeden sezon, wybierz te lepszej jakości, które wystarczą na lata i praktycznie nie emitują gazów cieplarnianych
- Jeśli nie lubisz spędzać długich godzin na pichceniu świątecznych potraw, nie oznacza to, że musisz kupować gotowe z marketu. Po pierwsze, ich jakość może być różna, po drugie - lepiej wspomóc lokalną gastronomię i zamówić pierogi, makowce i inne frykasy u okolicznej przysłowiowej babci. Będzie naturalnie i pysznie jak w domu!
- W miarę możliwości postaraj się nie wydawać fortuny na prezenty świąteczne - jeśli masz czas, możesz przygotować coś własnoręcznie (nie da się bardziej od serca!), jeśli okres przedświąteczny jest dla Ciebie bardzo intensywny, zawsze możesz kupić podarunki u małych przedsiębiorców, czy niezależnych artystów - przynajmniej będą oryginalne! Pomyśl też o pchlich targach, czy antykwariatach - recycling jest w modzie, a nigdzie nie znajdziesz przedmiotów z większą duszą.
Z taką wiedzą w kieszeni na pewno zorganizujesz świadome i oryginalne święta, bo przecież od czegoś trzeba zacząć zmieniać świat na lepsze. Hej ho!